Grudzień pomimo niskich temperatur rozpala nam serca, a magia świąt sprawia, że chcemy zrobić coś dla innych. Tak po prostu, nie licząc na rewanż. Bezinteresowna pomoc nic nas nie kosztuje, a często nie zdajemy sobie sprawy z tego, że może zmienić wiele - nawet czyjeś życie. Anna Romantowska, Robert Czebotar oraz Maciej Bisiorek pokazują jak niewiele trzeba zrobić, by wywołać uśmiech na czyjejś twarzy.
Bezinteresownie, czyli jak?
Ilekroć wyciągałam do kogoś pomocną dłoń, starałam się to robić racjonalnie i bezszelestnie. Chociażby dlatego, że ludzi potrzebujących pomocy jest coraz więcej i choćbyśmy mieli dwa serca na dłoni, to i tak tego nie udźwigniemy. Mogę więc robić coś, czemu podołam.
Oczywiście zawsze towarzyszą temu emocje. Zwłaszcza, jeśli dramat dotyczy dziecka. Zwłaszcza, jeśli czas nagli. Podziwiam i rozumiem rodziców desperacko walczących o pomoc dla swoich pociech. Nikt z własnej woli nie znalazł się w dramatycznej sytuacji. Niektórzy są onieśmieleni tym, że muszą o pomoc prosić, chociaż bez niej świat im się zawali. Wierzę w ludzi. Wierzę, że zawsze znajdzie się ktoś empatyczny, kto ma świadomość, że los jest nieprzewidywalny i że pomoc, którą podaruje innym, któregoś dnia do niego wróci.
Bezinteresowna pomoc to istota naszego "współbycia". Często nie zauważamy, że spotyka nas ona w drobiazgach dnia codziennego. Angażując się w bezinteresowną pomoc, odczuwamy wewnętrzne uspokojenie i budujemy naszą wewnętrzną siłę.
Gdyby na chwilę móc zatrzymać naszą codzienną gonitwę i spróbować oprzeć egzystencję na prawdziwym, bezinteresownym pomaganiu, pokonalibyśmy wiele barier i przeszkód. Niewątpliwie poprzez pomaganie innym wzbogacamy siebie. Czerpiemy z tego radość i wewnętrzną siłę. Pomagając innym, tak naprawdę...pomagamy sobie. Pomagamy zrozumieć samych siebie i docenić, jak kruchym i unikatowym bytem jest nasze istnienie.
Co czuję, dając i otrzymując bezinteresowną pomoc? Radość, ciepło i poczucie takiego połączenia, wspólnoty z innymi ludźmi. Czuję, że nie jesteśmy tylko obok siebie. Gdyby więcej osób angażowało się w bezinteresowną pomoc, świat byłby lepszy. Ale myślę sobie - może niesłusznie - ale takie mam odczucie, że chyba cały czas idziemy w tym kierunku.
Bilet do drugiego życia
W swojej codziennej pracy jako koordynator w Fundacji DKMS spotykam się z bezinteresowną pomocą ze strony dawców szpiku. To właśnie oni są bohaterami w tej pracy. Ja jestem tylko „cieniem” i towarzyszę im w tej drodze, żeby komfortowo i bezpiecznie mogli przejść przez procedurę medyczną.
– mówi Andrzej Szczepanik, koordynator Fundacji DKMS.
Po zakończonej procedurze pobrania krwiotwórczych komórek macierzystych zawsze przekazuję dawcy podziękowania w imieniu pacjenta, jego bliskich i Fundacji DKMS. Po takich rozmowach za każdym razem czuję niedosyt, ponieważ wyrażenie wdzięczności za obdarowanie nadzieją na wyzdrowienie biorcy i jego najbliższych jest bardzo trudne. Świat byłby piękny, gdyby każdy zdrowy człowiek chciał zostać dawcą szpiku i zrobić coś bezinteresownie dla drugiego człowieka.
– dodaje Andrzej.
Misją Fundacji DKMS jest znalezienie dawcy dla każdego pacjenta na świecie potrzebującego przeszczepienia krwiotwórczych komórek macierzystych. Fundacja działa w Polsce od 2008 roku jako Ośrodek Dawców Szpiku w oparciu o decyzję Ministra Zdrowia oraz jako niezależna organizacja pożytku publicznego wpisana do KRS 0000318602. To największy Ośrodek Dawców Szpiku w Polsce, w którym zarejestrowanych jest się ponad 1 800 000 dawców, spośród których 11 000 (listopad 2022) oddało swoje krwiotwórcze komórki macierzyste lub szpik pacjentom zarówno w Polsce, jak i na świecie, dając im tym samym drugą szansę na życie. Aby zostać potencjalnym dawcą, wystarczy wejść na stronę www.dkms.pl i zamówić pakiet rejestracyjny do domu.